piątek, 12 lutego 2016

Znów przyjdzie maj, a z majem bzy :)

Włączam sobie rano TV do Cappuccino, powtórka Śpiewających fortepianów sprzed stu lat. Stu lat, które najwyraźniej całkiem dobrze pamiętam, bo Fortepiany oglądałam czasem z Mamą. W pierwszym odruchu chcę przełączyć, ale stare polskie szlagiery jakoś mnie wciągają. Przy Bajmie nie wytrzymuję i zaczynam ryczeć ze wzruszenia. Całe szczęście, że jestem sama w domu i nikt tego nie widzi. Całe szczęście.

Jutro jadę na walentynkowy weekend, a za prawie równy miesiąc będę miała prawie trzydzieści lat. No praaawie, ale do prawdziwych trzydziestych urodzin czas zleci pewnie tak szybko, że można to już teraz podciągnąć. No chyba że wszyscy wokół mnie się mylą, co byłoby bardzo pożądane. Póki co mylą się w różnych kwestiach, na temat których usilnie się wymądrzają od kilku miesięcy, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość.

Obiektywną i niepodważalną prawdą jest natomiast to, że zasnęłam wczoraj na nowym Bondzie. 
No szlag by to trafił.

sobota, 6 lutego 2016

Zgadnij, co mi przypomina błękit nieba nad głowami

Zna już tyle ślepych ulic, żyje by poznawać nowe 
Wargi pieką od zgryzoty, po omacku parzy dłonie 
Liniom twarzy brak wyrazu, aby stworzyć pełne zdanie 
By nie zadać sobie bólu na odwyku od kochania 

Czy to twój nowy plan? Nie dałeś jej zbyt dużo szans 
W oczy wiatr, a w domu lęk 
Słomiany dach, grad i deszcz 
I teraz stoi tu, patrzy na ruiny swoich snów 

Anioł stróż złamanym skrzydłem zbił różowe okulary 
Szary koniec peletonu marzy również o wygranej 

Gdzie są? 
Gdzie są jej marzenia? 
Podobno możesz wszystko, więc pokaż co tam chowasz w dłoniach. 

Przypomniał mi się dziś, całkowicie przypadkiem, fragment mojego życia. Zabolało mnie serce z tęsknoty, ale tęsknota za tym jest niczym, w porównaniu ze skojarzeniami, które wywołują we mnie niektóre piosenki. 

Na szczęście takie sceny w marnych serialach, kiedy w najbardziej kluczowym momencie dzwoni telefon, nie są akurat wcale takie nierealne. Choć należą do zdecydowanej mniejszości wszystkich scen.