piątek, 12 lutego 2016

Znów przyjdzie maj, a z majem bzy :)

Włączam sobie rano TV do Cappuccino, powtórka Śpiewających fortepianów sprzed stu lat. Stu lat, które najwyraźniej całkiem dobrze pamiętam, bo Fortepiany oglądałam czasem z Mamą. W pierwszym odruchu chcę przełączyć, ale stare polskie szlagiery jakoś mnie wciągają. Przy Bajmie nie wytrzymuję i zaczynam ryczeć ze wzruszenia. Całe szczęście, że jestem sama w domu i nikt tego nie widzi. Całe szczęście.

Jutro jadę na walentynkowy weekend, a za prawie równy miesiąc będę miała prawie trzydzieści lat. No praaawie, ale do prawdziwych trzydziestych urodzin czas zleci pewnie tak szybko, że można to już teraz podciągnąć. No chyba że wszyscy wokół mnie się mylą, co byłoby bardzo pożądane. Póki co mylą się w różnych kwestiach, na temat których usilnie się wymądrzają od kilku miesięcy, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość.

Obiektywną i niepodważalną prawdą jest natomiast to, że zasnęłam wczoraj na nowym Bondzie. 
No szlag by to trafił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz