Ee... no właśnie, na poniedziałek.
Tak sobie siedzę i myślę, że ktoś, kto próbował uskutecznić panujący system pracy i wypoczynku oraz cały harmonogram tygodnia, nieźle nas wyjebał na plecy z tymi weekendami.
Tadaaaam.
Jak wiadomo nie był to bóg, bo wtedy tylko siódmy dzień byłby wolny. A że nic nie jest oczywiste, bo z tymi weekendami nigdy nic nie wiadomo, to mamy tu ostateczny dowód na nieistnienie boga.
Niestety, mimo pięknej filozoficzno-sakralnej otoczki, głównie chodziło mi o to pierwsze, czyli, podsumowując: sobota i niedziela są uwłaczająco niesprawiedliwie za krótkie, nieproporcjonalnie do pozostałych pięciu koleżanek i kolegów.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz