Jako że dziś wszyscy najwyraźniej zmówili się, żeby mnie wkurwić, napiszę sobie notkę.
Mam ochotę zrobić sobie koszulkę z napisem "Jestem tylko w ciąży, nie zostałam ubezwłasnowolniona. Mój mózg również jako tako prosperuje". Mam ochotę rozpierdolić ściany, wrzucić kolegę, który usiłował wyświadczyć mi przysługę, do rzeki, a potem uciec stąd i wrócić za osiem lat, z odchowanym dzieckiem i kurewską satysfakcją, a już na pewno nie gadać z nikim przez najbliższe dwa miesiące.
Z tego miejsca serdeczne pozdrowienia dla wszystkich ciotek i pociotek, z którymi nie miałam kontaktu przez ostatnie dziesięć lat, a które mimo tego drobnego faktu świetnie orientują się w realiach mojego życia i oczywiście mają na nie o wiele lepszy plan niż ja.
Chyba przypadkiem bez większych oporów udało mi się wtrącić, że zostanę matką. Nie trzeba chyba nadmieniać, że znerwicowaną.
Z (wątpliwych) plusów: wciąż bardziej chce mi się rzygać od patrzenia na ludzką głupotę niż z powodu ciążowych mdłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz