czwartek, 20 lutego 2014

Takie różne, różniste

Plączą mi się trochę literki, bo wczoraj wieczorem pojechaliśmy na piłkarzyki. Na wiadome darmowe piłkarzyki do wiadomego studenckiego baru, z powiedzmy że tanim piwem, na wiadomą ilość tego piwa. Czyli dla formalności dodajmy, dla mnie dużą. I tak mi się stare czasy przypomniały, kiedy takie wypady były na porządku (co)dziennym. A dziś są trochę rzadsze i w trochę innych konfiguracjach i składach, no ale cóż. Nie są gorsze. Może lepsze nie są, ale gorsze też na pewno nie, więc kij im w oko (tym których nie ma, a nie wypadom, rzecz jasna). I tyle ze smętymentów. 

A z niesmętymentów:

Za dwa tygodnie Bieszczady! I rajd i Przeworsk i krzesełka musimy sobie kupić. I kalosze moje piękne czerwone, które wczoraj przyszły pocztą. I browar w plenerze, bez znaczenia, jaka będzie pogoda, tradycję trzeba pielęgnować.

A jutro koncert.

A wczoraj się poryczałam z permanentnego szczęścia i ze wzruszenia po jednym głupim sms-ie, złożonym z (dosłownie) dwóch słów.

I mimo że kac mnie męczy od rana i serce kłuje od fajek, to i tak jest obrzydliwie dobrze.
(Co nieuchronnie oznacza, że zaraz coś pierdolnie z wielkim hukiem ;D)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz